Aktualności

TAJEMNICA KRZYŻA – rozważanie na Wielki Piątek

Tajemnica Krzyża

            Ks. Jan Twardowski napisał kiedyś krótki wiersz, który zatytułował „Nie jak ale dlaczego”:

Dlaczego krzyż
uśmiech
rana głęboka

Widzisz
to takie proste
kiedy się kocha

W tych krótkich 12 słowach Poeta zapisał chyba wszystko, co można powiedzieć o największej tajemnicy ludzkiego życia – tajemnicy cierpienia, śmierci, przemijania. Tajemnicy, przed którą całe nasze życie uciekamy, której się lękamy, o oddalenie której prosimy w naszych modlitwach. Bo choć tego nie chcemy, cierpienie i śmierć to paradoksalnie coś najbardziej ludzkiego, najbardziej osobistego. Dotyka każdego z nas, ale nikt nie może się na nie przygotować. Wiele mądrych tomów napisano, próbując zrozumieć ten fenomen. Wiele uczyniono, aby okiełznać tę ludzką niepewność i lęk. Wszystkie te próby to jednak tylko farsa. Bo aby zrozumieć cierpienie, trzeba je przyjąć z otwartymi rękoma. Tylko wtedy odsłania swoją prawdziwą istotę.

            I my, jako chrześcijanie, stajemy dzisiaj wobec Boga, pytając: dlaczego? Dlaczego krzyż? Dlaczego cierpienie? Pytamy może niejako zaocznie – przygotowując się na nieuchronną przyszłość, a może pytamy z głębi swojego serca, przeżywając właśnie teraz zdradę osoby, którą kochamy, nieuleczalną chorobę, samotną starość, śmierć najbliższego. Dlaczego ból rozrywający serce nie wybiera? Nie zwraca uwagi na status materialny czy społeczny, dyspozycję religijną czy moralną, ale wszystkich traktuje równo… Pytamy, wołając w niebo razem ze Zbawicielem: Eloi, Eloi, lema sabachthani? Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Krzyczymy w stronę Boga, który przecież jako Dobry i Wszechmocny wydaje się „musi” nam odpowiedzieć. Wydaje się „musi” się usprawiedliwić. Ale w zamian jest tylko cisza…

            Wielki Piątek to właśnie czas bez odpowiedzi… czas pustego tabernakulum… czas odartego z obrusów ołtarza… czas bez Ofiary eucharystycznej, a w tym roku także bez Komunii świętej… Nie jest to jednak czas bez znaczenia. To czas tajemnicy Krzyża, którą zrozumieć może tylko miłość. Nasz rozum chciałby usłyszeć pokrzepiające Boże słowo, które wyjaśni, które pozwoli zrozumieć. Lecz Bóg milczy w słowach. W zamian jednak daje samego siebie. Nie ma sensu pytać, nie ma sensu krzyczeć, trzeba patrzeć na krzyż. Patrzeć oczyma Boga, oczyma miłości, bo Bóg jest miłością.

            W tajemnicy krzyża przez wieki dopatrywano się po ludzku różnych funkcji: sprawiedliwości wymiennej, ekspiacji, zadośćuczynienia. Byli tacy, którzy mówili, że na Jezusie skupia się Boży gniew, który należy się każdemu z nas za nasze grzechy. Inni widzieli w Nim nowego baranka paschalnego, który wykupuje nasze życie spod karzącej ręki Anioła Śmierci. Jeszcze inni mówili, że Jezus czyni zadość oczekiwaniom Ojca, którym żaden człowiek nie jest w stanie sprostać. Wszystkie te spojrzenia prowadzą nasze pobożne myśli w stronę wielkiej miłości Chrystusowej. Ale warto również pytać: jakiego Ojca nam pokazują? Bo cóż to za Ojciec, który od wieków jest zagniewany i karzący? Cóż to za Ojciec, który w swoim zacietrzewieniu i uporze woli śmierć Syna niż przebaczenie? Cóż to za Ojciec, u którego to ślepa, brutalna sprawiedliwość odnosi triumf na miłosierdziem? Czy taki jest Ojciec Jezusa? Czy taki jest nasz Ojciec? Czy wszystkie te kaznodziejskie zabiegi wzywające nas do nawrócenia i poprawy swojego życia ostatecznie nie zbudowały w nas obrazu Ojca, którego należy się bać? Ojca, przed którym należy upaść w postawie lęku a nie miłości?

            A przecież cała Ewangelia, całe nauczanie Jezusa pokazuje nam co innego. Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem jak powie św. Augustyn. To znaczy zobaczył, kim naprawdę jest i zapragnął być jak On. Tego jednego pragnął Jezus. W noc swojego pojmania modlił się przecież: Ojcze, objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich. Bóg jest miłością i pragnie, abyśmy tę miłość poznali, przyjęli i nią żyli. Jezus Chrystus – Jego Wcielenie, Nauczanie, Męka, Śmierć, Zmartwychwstanie to nie akcja ratunkowa dla przeklętego człowieka. To nie transakcja giełdowego wykupu spod każącej ręki Ojca. To czysta Boża miłość, która ujawnia się i przenika każde słowo i gest Zbawiciela. Bóg jest miłością. Miłością, która w postaci Miłosiernego Ojca nieustannie z otwartymi ramionami czeka na progu domu, chcąc przyjąć Marnotrawnego Syna. Miłością, która w Miłosiernym Samarytaninie opatruje rany zbolałych i cierpiących. Miłością, która w Osobie Syna Bożego miłuje nawet nieprzyjaciół, modląc się na krzyżu: Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią.

            Tajemnica Krzyża Jezusa to tajemnica cierpienia, ale to także tajemnica miłości, którą przyjąć może tylko ten, kto kocha. Nie zrozumieć, ale przyjąć. Nie wiemy, dlaczego. Nie wiemy, po co. Nie wiemy, czy można inaczej. Bo tutaj nie chodzi o wiedzę, nie chodzi o zrozumienie. Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, [jak mówi św. Paweł]  mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. Kiedy dzisiaj wpatrujemy się w Krzyż, nie powinniśmy pytać, powinniśmy zamilknąć i uklęknąć w pobożnej adoracji. Skłonić głowę przed tajemnicą, której nigdy nie zrozumiemy, ale która pokazuje nam to, co w życiu najważniejsze. Pokazuje miłość, która nie jest prosta, która nie jest wolna od cierpienia, która nie zna wszystkich odpowiedzi… Miłość jednak, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.

O autorze

Tomasz Drabek