Aktualności

DROGA WIARY

   Droga wiary
(kazanie niedzielne)

     „Kto czyta – żyje wielokrotnie, kto zaś z książkami obcować nie chce, na jeden żywot jest skazany” – zapewne każdy z nas, przynajmniej mimochodem, słyszał w życiu te słowa Józefa Czechowicza. Wielu z nas, zafascynowanych literaturą podpisze się pod nimi obiema rękami, inni powiedzą, że są przesadzone. Faktem jest jednak, że przynajmniej w okresie edukacji czytać musimy. Literatura jest bowiem szkołą życia. Historią pytań i odpowiedzi, które zajmowały ludzkie umysły od wieków. Dlatego nasze szkolne studium rozpoczynamy od starożytności. Czasy antyczne zajmują bowiem zaszczytne miejsce w historii. Kto z nas nie słyszał o Homerze, nie przeżywał dylematów moralnych Antygony, nie walczył u bram Troi w „Iliadzie” czy nie słyszał o Odyseuszu? W dniu dzisiejszym to ten ostatni powinien być źródłem naszej początkowej inspiracji. Językoznawcy powiedzą, że w nim realizuje się motyw homo viator. Wpatrując się w postać Odyseusza, uświadamiamy sobie bowiem, że ludzkie życie jest podróżowaniem, pielgrzymką ku lepszemu zrozumieniu samego siebie. Każdy z nas w tej pielgrzymce uczestniczy. Może być ona dłuższa lub krótsza. Na jej trasie doświadczamy wydarzeń pełnych szczęścia i radości, ale także rozpaczy, smutku i cierpienia. Na niej spotykamy również ludzi: czasami epizodycznych, przelotnych, jak przypadkowi przechodnie na ulicy czy kupujący w sklepie. Czasami są to jednak osoby, z którymi dzielimy lata: rodzice współmałżonkowie, krewni. Wszystkie te elementy budują nas samych. Sprawiają, że jesteśmy tacy, a nie inni.

     Dzisiejsza Ewangelia, Dobra Nowina pokazuje właśnie taką życiową drogę dwójki uczniów Jezusa, a jednocześnie także drogę wiary każdego z nas. Warto próbować zrozumieć serce bohaterów dzisiejszej Ewangelii. To ludzie, którzy idą, niosąc na swych barkach ból trudnego doświadczenia. Uczniowie z Ewangelii idąc do Emaus dźwigają ciężar zawodu, że Ten, któremu zaufali, odszedł. Dźwigają ciężar strachu przed tym, co teraz się wydarzy. Ale w tej swojej rozpaczliwej pielgrzymce nie są sami, bo oto pojawia się tajemniczy towarzysz. Zupełnie nieznany, a jednocześnie przez swoje słowa i gesty, bliższy niż ktokolwiek inny. Wydaje się, że idzie dokładnie w tym samym kierunku co oni – w kierunku smutku i rozpaczy, ale z czasem, jak mówi Ewangelia, „On okazywał jakoby miał iść dalej”. Dla uczniów wydaje się to niezrozumiałe. Nasz nauczyciel umarł – nie ma żadnego dalej. To koniec. „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi”. Tajemniczy pielgrzym zostaje, lecz nie dlatego, że zmienił plany, ale by zmienić plany uczniów. Daje się im poznać w słowie i przy Łamaniu Chleba, czyli na Eucharystii. Wtedy ich oczy się otwierają. To jest On, Mesjasz, Nasz Zbawiciel, On żyje. Uczniowie zaczynają rozumieć, zaczynają wierzyć. Zaczynają widzieć, że zbłądzili; że ścieżka rozpaczy i smutku jest ślepą uliczką; że droga jeszcze nie jest skończona. Akt wiary, którym odpowiadają Jezusowi, zmienia wszystko. Natychmiast wstają i ruszają z powrotem, wracają tam, gdzie zbłądzili, do Wieczernika, aby na nowo powrócić na właściwe tory.

     W tej historii uczniów z dzisiejszej Ewangelii każdy może rozpoznać swoją drogę wiary. Nasza bliskość i relacja z Bogiem zmieniają się przecież nieustannie. Możemy zapewne z nostalgią sięgnąć pamięcią do okresu naszego dzieciństwa, kiedy z zapałem i gorliwością szukaliśmy Jezusa. Kiedy nasi rodzice, a częściej dziadkowie, uczyli nas pierwszych modlitw, a później wytrwale przygotowywaliśmy się do sakramentu pierwszej Komunii świętej. W tej drodze wiary zawiera się również często moment naszego zwątpienia, poczucia zgubienia drogi i niepewności, co będzie dalej. Pytań o to, jak powinno wyglądać nasze życie. Ten etap często był doświadczeniem naszej młodości. Ale dzisiejsza Ewangelia pokazuje, że nawet wtedy Jezus nas nie opuścił. Ciągle był przy nas. Towarzyszył jako nieznany wędrowiec, który zadawał pytania, dzielił się mądrością. I jako ten, który prowadził do Wieczernika. Do miejsca, gdzie daje się w pełni poznać, do Eucharystii. I my dzisiaj właśnie na Eucharystię przyszliśmy. Przyszliśmy, aby słuchać Bożego słowa, aby przyjmować Najświętsze Ciało Pana, aby pozwalać Mu otwierać nasze oczy. Bądźmy, jak ewangeliczni uczniowie. Zaczerpnijmy z tej Jego obecności i wracajmy do domu, jako nowi ludzie – żyjący nadzieją Zmartwychwstałego Pana, nadzieją, która mamy zanieść ludziom dokoła nas.

O autorze

Tomasz Drabek